VI nr Liberté! – Lewicuję sobie

10,00 

Śmierć marksizmu oznaczała koniec lewicowego „wielkiego projektu” w wymiarze idei. Nawet walka klas zdradziła rewolucję. Dziś chodzi na pasku burżuazji, która dość ma płacenia lawinowo rosnących rachunków państwa opiekuńczego. Stwarzając je, w cieplarnianych warunkach powojennego wzrostu gospodarczego i demograficznego, demokratyczni socjaliści sami odebrali sobie rację istnienia. Postępujące bankructwo welfare state zmusza lewicę do permanentnej defensywy, tym bardziej zażartej, że beznadziejnej. Lewica nie ma pomysłu na trudne czasy. Stać ją wyłącznie na mnożenie roszczeń. Stawia żądania, nie pytając o konsekwencje. Mimo napięć związanych z kryzysem ekonomicznym traci, ponieważ nie jest w stanie przedstawić alternatywy. Lewica kwestionuje istnienie obiektywnej prawdy – „prawda jest polityczna!” – bo tylko stosując konsekwentnie powiedzenie – „prawda jest jak dupa, każdy ma swoją” – może każdą kwestię sprowadzić do ideologicznego wyboru konkurencyjnych dyskursów zamiast analizy faktów. Lewica nie przyjmuje do wiadomości, że dla jej programu nie ma dziś odbiorców. Liberalna obyczajowo, wykształcona klasa średnia z dużych miast nie kupi gospodarczej utopii, naruszającej jej żywotne interesy. Coraz liczniejsza, młodsza i zamożniejsza część społeczeństwa funkcjonuje jakby poza systemem – w zamkniętych osiedlach, prywatnych szkołach i przychodniach. Z państwem łączy je jedynie danina składana z każdą korporacyjną pensją. Jednocześnie żyjący na garnuszku państwa konserwatywni mieszkańcy wsi i małych miasteczek nie są w stanie zaakceptować domagających się tych samych praw co pary heteroseksualne „zboczeńców”, palących marihuanę „ćpunów”, nauk o feminizmie i politycznej poprawności aroganckiej „warszawki”. Lewica, gdyby przyjęła te fakty do wiadomości, musiałaby złożyć broń, skapitulować przed rzeczywistością. Dlatego wybrała inną drogę, drogę intelektualnej zabawy. „Wy udajecie, że poważnie traktujecie to, co głosicie, a my udajemy, że wam wierzymy”. Lewicowość w wydaniu polskiej nowej lewicy dostarcza atrakcyjnej tożsamości. Jest sposobem na życie, formą rozrywki, ale nie można uznać jej za poważną propozycję polityczną. Lewica na modnych klubowych imprezach fantazjuje o politycznej przemocy, maskując erudycyjnymi popisami kryjącą się za tym pustkę. Czy należy w związku z tym z lewicą walczyć? Niekoniecznie. W wielu kwestiach – znaczenia integracji europejskiej, swobód obyczajowych – liberałom i lewicy jest po drodze. Nawet jeśli za swojego głównego przeciwnika lewica obrała liberalizm, nie oznacza to, że należy jej odpłacać pięknym za nadobne. Lewicę trzeba poznać. Z lewicą trzeba się spierać. Lewicę trzeba odrzeć ze wszystkich przebrań, w jakie się stroi, próbując zrobić na nas wrażenie, i zobaczyć ją taką, jaka jest. Robimy to w VI numerze „Liberté!”.